Narcyzm nasz
W życiu bardzo często spotykamy się z
określeniem „narcyzmu”, kojarzonym najczęściej (z klinicznego punktu widzenia)
z pewnym stanem chorobowym. Mnie jednak interesuje narcyzm jako zjawisko
kulturowe i swoisty obraz kondycji współczesnego człowieka.
Echo i Narcyz, John William Waterhouse, 1903) |
Historia Narcyza jest historią tragiczną,
fatalną, bowiem jego los został z góry przesądzony przez nadąsane nimfy i
rozkapryszoną Afrodytę (w innych podaniach miłością do własnego odbicia skazała
Narcyza bogini Artemida – piękny młodzieniec miał zabić zakochanego w nim
Amejniosa) – tak bardzo podobnej do człowieka, z tak dobrze znanymi nam
ambiwalentnymi stanami emocjonalnymi
(np. nieodpartej pokusy zemsty, żądzy władzy, namiętności, miłości, zazdrości i
etc.). Historia mitologicznego Narcyza stanowi pouczającą przestrogę: nie
będziesz bezgranicznie i egoistycznie miłował siebie samego, tylko że…
Mit o autofetyszyście rozkochanym w swoim
odbiciu nie jest jedynym narcystycznym podaniem w mitologii greckiej. Król
bogów zasiadający na Olimpie – gromowładny Zeus – to symboliczny obraz współczesnego
Don Juana, który przemierza niebo i ziemię w poszukiwaniu kobiet, bowiem to w
nich chciał zobaczyć własną męskość i dać dowód wszechwładzy. Nie inaczej
wygląda lustrzane odbicie jego wiernej małżonki, Hery: „Zeus i Hera to postacie
owładnięte obsesją własnego wizerunku i poczuciem wyższości. Dla manifestacji
swej potęgi, niezależności i mocy gotowe są posunąć się do najśmielszych i
najstraszniejszych zarazem czynów [np. zesłanie potopu przez Zeusa za
nieposłuszeństwo ludzi – przyp. moje], a wszelkie formy sprzeciwu godzące w ich
autorytet traktują jako bezczelny atak na własną suwerenność”[1].
Bóg i Kinder Niespodzianki
Mitologia nie jest jedyną kopalnią narcyzmu –
bliżej znana Biblia, zarówno Starego, jak i Nowego
Testamentu, roi się od historii i przypowieści narcystycznych. Wspomnieć choćby
o wieży Babel, wznoszoną przez ludzi owładniętych żądzą sięgania
niebios. Tak jak bogowie greccy swoimi czynami odzwierciedlali swoiste przywary
ludzkiego stworzenia, tak biblijny Bóg Starego Testamentu stanowi idealny
wizerunek ojca srogiego i sprawiedliwego, który za dobro wynagradza, a za zło
karze – i nie sposób pominąć pojawienie się pierwszego w historii wszechświata
narcyza. Jest nim niewątpliwe sam Lucyfer, przecież tak urodą – jak podaje
Ezechiel – podobny do najcudowniejszego myśliwego: był „[…] odbiciem
doskonałości, pełen mądrości i niezrównanie piękny”[2]. I ten najcudowniejszy
wynalazek Boga stanął przed jakże egzystencjalnym, trudnym wyborem, bowiem z
jednej strony miał samego Ojca i ogrom jego najcudowniejszego dzieła „[…]
rozpościerający się ku krańcom wszechświata. Z drugiej strony miał lustro. A w
lustrze to, co kochał najbardziej, to, co sprawiło, że gotów był przeciwstawić
się Wszechmocnemu, zbuntować trzecią część niebieskich zastępów i skazać na
życie wieczne wygnańca, boskiego przeciwnika, pogardzonego szatana[3].
Epoki literackie zwykło się dzielić na te
antropocentryczne oraz teocentryczne – te pierwsze stawiały w centrum poznania
człowieka, faworyzowały oświeceniowy i racjonalny rozum, dochodzenie prawdy na
mocy doświadczenia i zmysłów; te drugie na tron wynosiły Boga, jako najwyższy i
pierwszy byt, źródło poznania i szczęścia. Zdawałoby się, że to oświecenie jest matką egoistów i jednostek narcystycznych. Nic bardziej mylnego. W średniowieczu obserwujemy niespotykany nigdy
wcześniej proces doskonalenia, którego celem jest życie wieczne. Wystarczy wspomnieć o dość
powszechnych i gloryfikowanych praktykach głodzenia, które miały wyrażać wstręt
do tego, co ludzkie. I nie bez powodu podobne postawy zaczęto postrzegać jako
choroby psychosomatyczne – to swoista, dobrze znana dziś droga do „ideału”
anoreksja, która wyrażała się w nadgorliwej pobożności. Asceza miała stanowić
najwyższą i skuteczną broń przeciw temu, co ludzkie – a wrogiem publicznym
pierwszych chrześcijan i w średniowieczu było ciało, będące siedliskiem zła, materii zniewalającej ducha. I z tych kajdan ciała i materii
średniowieczni asceci pragnęli, choćby kosztem zdrowia i życia, się wyzwolić.
Z zakresu podobnych praktyk odpowiednie rzeczy słowo dał niemiecki filozof, Fryderyk Nietzsche: „Upokarza się ten, kto chce być wywyższony, jak sugeruje Nietzsche,
tak więc pobożność, karność i serwilizm [bezkrytyczne i bezwarunkowe
podporządkowanie się komuś lub czemuś – przyp. moje] – służalczość płyną z
przekonania o wyjątkowej misji człowieka na ziemi, nadają mu boski statut
Kinder Niespodzianki, czyli są cechami osobowości narcystycznej. Wystarczy
spojrzeć z dystansem na Franciszka z Asyżu, prałata Henryka Jankowskiego czy
arcybiskupa Paetza. Ten typ osobowości będzie z kolei osaczał tudzież
indoktrynował innych, ze względu na swoją nerwicę natręctw, która w istocie
jest żądzą władzy”[4].
Współczesne osiągnięcia w nauce i myśli humanistyczno-filozoficznej zadają
nokautowe ciosy narcystycznej wizji człowieka – wspomnieć choćby o Z. Freudzie,
który zdetronizował kulturę teorią ja
niepanującego w swoim własnym domu. Człowiekiem kieruje bezrozumny i naturalny
pęd – id, któremu kultura, obyczaje,
religia, filozofia i etc. (tak zwane „superego”) nie pozwala wyjść poza ego.
Zostaje jeszcze sam Bóg – począwszy od
osiemnastowiecznych tendencji materialistycznych i ateistycznych, po genetykę
oraz biologię ewolucyjną, skończywszy na psychologii (osławiony eksperyment P.
Zimbardo) – wszystkie te teorie, doświadczenia i obserwacje potwierdzają „[…]
brak Boga i pozycję człowieka jako cząstki natury”[5]. Warto wspomnieć również o
dość rozważnym spostrzeżeniu niemieckiego filozofa Ludwika Feuerbacha (XIX w.)
– „Bóg to nic innego, jak marzenie o doskonałym i wolnym człowieku,
nieskrępowanej i pozbawionej wszelkich granic osobowości. Ponieważ w doczesnym
życiu na człowieka zawsze nakładane są jakieś ograniczenia, czy to naturalne,
czy kulturowe, ludzie stworzyli utopijną ideę doskonale wolnej istoty i
umieścili ją w zaświatach, które następnie wyznaczyli jako cel swej wędrówki”[6].
Polska - mesjaszem narodów
Polska - mesjaszem narodów
Narcyzm może również odnosić się do grupy ludzi, społeczeństw czy narodów. Szczególnie interesująca (ale i bluźniercza) koncepcja narcyzmu narodziła się w polskim romantyzmie, a którą wyłożył m.in. Adam Mickiewicz w „Dziadach” cz. III. Epoka serca i ducha upozowała Polskę na naród wybrany przez Boga – to Polska jest przedmurzem chrześcijaństwa. Wszystkie niedole i narodowe tragedie (rozbiory, wojny) zostaną Lechitom wynagrodzone. W polskim cierpieniu jest bowiem sens (dzieje i cierpienie Polaków zestawia się z misją i cierpieniem Jezusa Chrystusa; Polska wcześniej czy później „zmartwychwstanie”, co znaczy, że odzyska niepodległość).
Zagadnienie narcyzmu wciąż pozostaje w centrum zainteresowania myśli filozoficznej, historyczno-religijnej, artystycznej czy krytycznoliterackiej. Pod błahym, niestety powierzchownym rozumieniem „narcyzmu” skrywają się naturalne skłonności człowieka do wywyższania własnego stworzenia do tego, co jest nadprzyrodzone czy pozaziemskie.
Wszyscy jesteśmy narcyzami.
Mariusz
Rakoski
[1]
Cielecki Piotr, O bogach, lustrach i
wielkiej obietnicy, „[fo:pa]” 2008, nr 17, s-s 49-50
[2]
Ezech, 28, 12
[3]
Cielecki P. op. cit., s. 50
[4]
Błahy Jarosław, Histeria narcystyczna,
„[fo:pa]” 2007, nr 17, s. 29
[5]
Błahy J., op. cit., s. 29
[6]
Cielecki P., op. cit., s. 52
Komentarze
Prześlij komentarz